Podwyższone grządki – hit czy kit?

Cześć ekoamatorzy.

Na naszej działce już od dwóch sezonów miejsce znalazły podwyższone grządki, które trzeba było zrobić ze względu na nisko położony teren skutkiem czego dość często nasze rośliny moczyły się w wodzie oraz na gliniastą ziemię.

Grządek mamy 9 w kształcie prostokątów, każda zrobiona z 8 desek, które trzeba było zaimpregnować. Na dno każdej grządki rozłożyliśmy karton a następnie wypełniliśmy zrębkami do połowy by na górę dać kilkucentymetrową warstwę ziemi i wyściółkować ściętą trawą. 

Jak na razie spisują się świetnie ponieważ rośliny w nich posadzone nie gniją z powodu nadmiaru wody, rozkładające się zrębki dostarczają im potrzebnych mikroelementów, dzięki trawie utrzymuje się w nich wilgoć, a chwasty praktycznie nie rosną a jeśli się pojawią to można je łatwo usunąć bez konieczności kopania. 

Owoce, warzywa i zioła w nich posadzone rosną pięknie i dobrze owocują, a dzięki temu że są wyżej ich pielęgnacja nie jest łatwiejsza i mniej męcząca. 

Minusami grządek jest na pewno konieczność corocznego impregnowania desek by wytrzymały jak najdłużej, konieczność ich uzupełnianie nowymi zrębkami, zajmują więcej miejsca przez konieczność zachowania przestrzeni między nimi, a w naszym przypadku także ich szerokość przez którą trudno dostać się do środka skrzyń.

Mam nadzieję, że choć trochę zaciekawiłam was tematem podwyższonych grządek i może dzięki temu ktoś z was też sobie je zrobi i przekona się czy warto czy nie. Trzymajcie się ciepło, cześć 🙂

Napisz komentarz